Budynek ten przed wojną wyglądał całkiem inaczej. Parter był rozbudowany. Budynek ciągnął się przy ulicy aż do latarni. W drugą stronę - do komórek. Na parterze mieściła się fabryka. Na I piętrze mieszkał właściciel. Na II piętrze były pokoje dla służby. Na części parterowej budynku od ulicy właściciel miał ogród (relacja Niemki, która bawiła się tam z córką właściciela fabryki a w latach 1980 odwiedziła ten dom).Pod budynkiem i częścią podwórza istnieją piwnice. (zalane i zamurowane). Jeszcze po wojnie na parterze nad oknami od strony ulicy znajdowała się Markiza - zadaszenie. Na drzwiach wejściowych zawieszone były kołatki w kształcie lwów (niestety skradzione). Pachołek poręczy schodowych na parterze jest pięknie rzeźbiony łabędź
Urodziłem się w tym domu na początku 60tych lat. Chcę podzielić się wiedzą , którą przekazali mi rodzice którzy jako pierwsi po wojnie wprowadzili się do tego budynku . Niektóre komentarze wymagają sprostowania bo są nieścisłe i trochę przekłamują historię tego budynku .Po pierwsze; hale fabryczne zespolone były z częścią mieszkalną rozciągały się wzdłuż ulicy w stronę Gorc ok. 20m (obecnie rośnie tu żywopłot) Na tej ścianie słupy między oknami były przyozdobione freskami na których przedstawiony był cały cykl produkcyjny tej fabryki .Hale były parterowe i obejmowały teren całego podwórka aż do płotu posesji obok, oraz graniczyły z rzeczką .Na części dachu był taras (obecnie pozostał mały fragment i oryginalne drzwi widoczne od podwórka) .Po drugie; właściciel zajmował 1sze i 2gie piętro ,a służba na parterze miała pokój z kuchnią .Resztę parteru zajmowała pralnia i fabryka . Na 1szym piętrze w części półkolistej z „aniołkami” była oranżeria . W lewym narożniku stała rzeźbiona fontanna ,sufit był (i jest) przeszklony kolorową mozaiką , a gdy świeciło słońce efekt był przepiękny .Piwnica była pod mieszkaniem służby od strony ulicy .Czołowa i boczna ściana budynku były porośnięte winoroślą .W połowie lat 60tych budynek był remontowany i wtedy zasypano piwnicę (cały czas zalana wodą ) , werandę pokryto papą (szklany dach przeciekał) , oraz część fabryczną przerobiono na mieszkanie, w którym obecnie mieszkam . Po trzecie; jeszcze w1945r w halach stały maszyny tkackie, które ówczesne władze??? gdzieś wywiozły .Gdy rodzice się tu wprowadzali w budynku mieszkała jeszcze niemiecka rodzina Urlyh , która wyjechała w latach 50tych.I to w 84r pani Urlyh odwiedziła moją mamę , a w 95r jej wnuki. I po czwarte; nie markiza tylko daszek nad drzwiami wejściowymi (miałem zdjęcia frontowej części budynku i fabryki ale gdzieś się zapodziały) na których faktycznie kołatki to głowy lwów , które przehandlował za wino jeden z byłych lokatorów . Jak ktoś będzie w pewnym mieszkaniu na ul. Traugutta w okolicach biedronki niech spojrzy na kominek „jak się lwy wygrzewają”. Na dzień dzisiejszy jest to jedyny dom , którego Gmina nie chciała przejąć i jest zarządzany przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń w Bytomiu.